Od zawsze lubiłam kalendarze książkowe – w pierwszej chwili kochałam je za okładki i to one były główną motywacją do zakupu. Piękne okleiny z ecoskóry (niestety zazwyczaj słaba kolorystyka – mało kobieca) lub drukowane okładki z oryginalnymi grafikami (bardziej kobiece, ale mniej wytrzymałe).
Uwielbiałam kalendarzo-notesy za możliwość zapisywania WSZYSTKIEGO. Czułam się lepiej kiedy terminy lądowały w kalendarzu. Prawda jest taka, że nie tylko w nich planowałam (celowo liczba mnoga – bywało, ze miałam ich kilka!), ale często przelewałam myśli na papier. Jednak prowadzenie takiego dziennika było czasochłonne i zbyt szczegółowe planowanie ograbiało z przyjemności realizacji planów. Często okazywało się, że doba była za krótka względem wyznaczonych sobie celów.
Jak planować, aby się nie przeplanować?
Dziś zmieniam front. Stawiam na Minimalife. Obecnie nie jestem za PRZESADNYM planowaniem – zapisywaniem każdej sekundy swojego życia. Raczej za ściąganiem z siebie pewnych ciężarów, uwalnianiem pamięci przez wpisanie terminów, obowiązków na papier. Planowanie ma pomagać mieć więcej czasu, a nie z niego ograbiać! Dlatego najważniejsze, aby być realistką i nie nakładać na siebie więcej, niż jesteśmy w stanie unieść, bo wtedy rzeczywiście plany stają się ciężarami, a droga do celu wyboista i mozolna.
Dlatego z technicznego punktu widzenia idealny planner musi być funkcjonalny (mieć podstawowe arkusze planowania i te sprzyjające rozwojowi). Nie może być jednak przekombinowany! Ile razy nie wiedziałaś jak wykorzystać pewne miejsca w kalendarzu i pod koniec roku okazywały się puste lub służyły za miejsce do bazgranina? Planner musi być czytelny – to narzędzie, które ma wspierać Twoje działania, a nie zbytnio Cię rozpraszać. Zdecydowanie wszelkie materiały dodatkowe zawarte w plannerze muszą być spójne – konstrukcyjnie i graficznie, aby nie mieć wrażenia niepotrzebnego bałaganu. Planner idealny musi być dobrze wyprodukowany – strony nie mogą wypadać, grzbiet nie może się rozklejać, a okładka niszczyć po tygodniu noszenia w torebce. Papier powinien być delikatny i dobrze przyjmować tusz. Szorstkie i szarawe papiery jak te klasyczne z drukarki odpadają od razu. I na koniec estetyka – tu moje zamiłowanie do pięknych rzeczy się nie zmieniło. Planner musi być kobiecy (co nie oznacza, że ma być pełen kolorów i kwiatków – klasyka też jak najbardziej do mnie przemawia). Powinien mieć też odpowiednie akcesoria, które pomogą z niego korzystać tj. must have – kieszeń z tyłu okładki, ewentualnie gumkę zamykającą.
Cechy idealnego plannera:
- funkcjonalny
- prosty
- czytelny
- spójny
- dobrej jakości
- estetyczny
- z praktycznymi dodatkami
A jaki jest Wasz planner idealny? 🙂 Macie już planner na 2018 rok?